Dagje ontspanning (dag 3 en 4)

De afgelopen twee dagen stonden in het teken van een nadere kennismaking met Kenia. We hebben er voor gekozen om het Nationale Park rondom Lake Nakuru te bezoeken. Op de kaart ziet het er allemaal realistisch uit, maar het bleek een heen (en terug)rit van ruim 6 uur te zijn. Onderweg stopte we op een tweetal plekken om de verkoop van tomaten te bekijken, zowel langs de weg als in een luxe supermarkt in Eldoret.

Aangekomen in het park startte op zaterdagmiddag een geweldige safaritocht, tijdens dit bezoek hebben we onze ogen uitgekeken naar giraffe, neushoorns, impala’s, bavianen, zebra’s en flamingo’s. Maar met name de leeuw maakte veel indruk op ons. We sliepen in het wildpark, in een prachtige accommodatie. Vanuit onze tent, zagen we bijna de zebra’s voorbij sjokken.

Op zondagochtend vertrokken we met onze gids weer in alle vroegte om nog meer wild te bewonderen, vanuit een stevige 4x4 probeerde we alles netjes op de foto te zetten. Gelukkig had Michiel zich voorbereid en een mooie spiegelreflex camera ingepakt. Helaas ligt de accu nog netjes in Nederland op de kast, uiteraard is in heel Kenia geen juiste accu te vinden voor dit type. We hebben het dus moeten doen met onze schattige amateurcameraatjes en iPhones. Overigens was de ervaring er zeker niet minder om!

De terugreis van opnieuw ruim 6 uur, is een avontuur op zich, hoe onze chauffeur z’n rijbewijs ooit heeft verkregen weten we officieel niet. Maar dat de Kenianen alle regeltjes niet helemaal serieus nemen, mag geen verrassing zijn. Onderweg is er van alles te zien, je komt ogen te kort. Overigens werd er vandaag ook iets van onze creativiteit verwacht, een achterklep die niet sloot werd vakkundig vastgebonden met de schoenveter van Ron. Daarnaast geeft een ritje door het donker menig Nederlander ook een goede adrenalinekick.

Morgen staat de afzet van de tomaten van de boeren centraal in ons programma. ’s Ochtends spreken we het Marketing Comité van de organisatie. ’s Middags zullen we het complete verkoopproces in kaart brengen. Hiervoor zullen we naar de boeren gaan, en hebben we afgesproken dat we in ieder geval met 2 middleman (groothandelaren) zullen spreken. Deze mensen hebben een grote invloed op de prijsvorming en afzet van de producten. Als we deze werkwijze kunnen veranderen, zetten we zeer grote stappen in de verbetering van de positie van de boeren.

***
Some R&R (days 3 and 4)
By Ron van der Lugt

We spent the last two days becoming better acquainted with Kenya by visiting the Lake Nakuru National Park. It didn’t look so far away on the map, but it took us over six hours to drive there (and back). Along the way, we stopped at two places to look at how tomatoes were sold, both next to the road and in a luxurious supermarket in Eldoret.

We reached the park on Saturday afternoon and started out on a fantastic safari. We could hardly believe our eyes at the sight of giraffes, rhinos, impalas, baboons, zebras and flamingos, but the one animal that impressed us most was the lion. We slept in a beautiful accommodation right there in the game park. From our tent, we could almost see the zebras plodding by.

Early on Sunday morning, we left at the crack of dawn with our guide to see even more game. Riding along in a big sturdy 4x4, we attempted to capture as much as we could on camera. Fortunately, Michiel was well prepared and had brought along a gorgeous SLR camera. The bad news was that its battery was neatly tucked away in a cabinet back in the Netherlands and - as you might expect - the right battery for this particular camera was nowhere to be found in Kenya. Although that meant we had to make do with our cute little amateur cameras and iPhones, it did nothing to diminish our incredible experience!

The trip back - another six hours plus - was an adventure in itself. How our driver ever got his driving license, we’ll never understand. But it should come as no surprise that Kenyans don’t take the rules all that seriously. During most of the trip, however, we were busy looking at everything we passed - there was so much to see. We also had to apply our creativity today: a tailgate that refused to close was professionally tied shut with one of Ron’s shoestrings. Driving in the dark out there was also enough to give us an adrenaline burst.

Tomorrow, we’ll be focusing on the sale of the farmers’ tomatoes. In the morning, we will meet with the organisation’s marketing committee. In the afternoon, we’ll be mapping the entire sales process. This will involve going to see the farmers and we have also arranged to speak with at least two middlemen (wholesalers). These middlemen have a major impact on the pricing and sale of the products. If we can change this way of doing business, we will be taking some big steps in improving the position of the farmers.

***
Dzień relaksu (dzień 3 i 4)
Tekst: Ron van der Lugt

Ostatnie dwa dni stały pod znakiem bliższego poznawania Kenii. Zdecydowaliśmy się zwiedzić Park Narodowy wokół Jeziora Nakuru.
Na mapie trasa wyglądała niezbyt długą, ale w praktyce okazało się, że podróż tam zajęła nam ponad 6 godzin.
Po drodze zatrzymaliśmy się w dwóch miejscach, aby sprawdzić, jak wygląda sprzedaż pomidorów, zarówno przy drodze, jak i w ekskluzywnym supermarkecie w Eldoret.

Kiedy przybyliśmy do parku w sobotnie popołudnie, rozpoczęliśmy niezwykłe safari, podczas którego na własne oczy zobaczyliśmy żyrafy, nosorożce, antylopy impala, pawiany, zebry i flamingi. Największe wrażenie zrobił na nas jednak lew. W parku nocowaliśmy w niesamowitych warunkach – z naszego namiotu mogliśmy obserwować biegające zebry.

W niedzielę rano wyjechaliśmy z naszym podróżnikiem bardzo wcześnie, aby podziwiać jeszcze więcej dzikich zwierząt. Staraliśmy się wszystko jak najlepiej fotografować z solidnie zabezpieczonego jeepa. Dobrze, że Michiel dobrze się na to przygotował i wziął ze sobą lustrzankę. Szkoda tylko, że zostawił akumulator w Holandii, a w Kenii oczywiście nie można znaleźć zamiennika do tego typu aparatu... Musieliśmy więc radzić sobie naszymi amatorskimi aparatami i iPhone’ami. Oczywiście w żaden sposób nie umniejszyło to niesamowitych wrażeń!

Podróż powrotna ponownie zajęła nam ponad 6 godzin i była przygodą samą w sobie. Do tej pory nie wiemy, w jaki sposób nasz kierowca dostał prawo jazdy. Jednak nie mogło to nas dziwić, bo Kenijczycy nie podchodzą zbyt poważnie do żadnych przepisów. Po drodze można było zobaczyć tyle osobliwych rzeczy, że wręcz nie wierzyliśmy własnym oczom. Dzisiaj mogliśmy też wykazać się swoją kreatywnością, kiedy fachowo zamknęliśmy zepsutą klapę bagażnika przy użyciu sznurówki Rona. Przejażdżka w ciemności po tutejszych drogach dałaby z pewnością kopa adrenaliny niejednemu Holendrowi.

Jutro najważniejszym punktem programu, który przygotowaliśmy dla rolników, będzie skup pomidorów. Rano będziemy rozmawiać z Komitetem ds. Marketingu ich organizacji. Po południu zajmiemy się kompleksowo procesem sprzedaży. W tym celu spotkamy się bezpośrednio z rolnikami i ustaliliśmy, że w każdym przypadku porozmawiamy z 2 pośrednikami (hurtownikami). Ci ostatni mają duży wpływ na kształtowanie cen i zbyt produktów. Jeśli będziemy w stanie zmienić ten sposób działania, zrobimy bardzo duże kroki na drodze do poprawienia pozycji rolników.